W Polsce zdolność sektorów do kształtowania cen w perspektywie krótkoterminowej przedstawia się trochę inaczej, chociaż podobną obecnie siłę cenową co w strefie euro mają polskie sektory elektroniki, sprzętu komputerowego oraz restauracyjny. Odmienną, czyli nie tak wysoką jak w strefie Euro bieżącą siłę cenową ma w Polsce sektor włókienniczy (i szerzej odzieżowo-obuwniczy). Również odmienną, ale na drugim krańcu skali – czyli wysoką siłę cenową ma sektor budowlany (przede wszystkim materiałów budowlanych, chociaż dobrze też prezentuje się siła cenowa sektora usług budowlanych).
Odrębnym przypadkiem jest zaś jest sektor spożywczy, przynajmniej nie tak jednoznacznym jak na rynkach strefy euro, mającym w Polsce pewną zdolność do kształtowania cen, ale niewystarczającą. Pomimo dużej skali produkcji jak i popytu (także eksportowego) oraz – co ważne stosunkowo wysokiego wzrostu cen w skali roku, nie oznacza to iż ceny są adekwatne do wzrostu kosztów i pozwalają je zrekompensować. Otóż – i to może być dla niektórych zaskakujące – tak nie jest z kilku powodów: skala wzrostu kosztów była w Polsce wyższa niż na innych rynkach (m.in. kwestie podatkowe), większe były straty z powodu pandemii (większa skala produkcji na europejski rynek HoReCa), większa był niwelująca wzrost cen nadprodukcja w sektorze mięsnym i owocowo-warzywnym (choroby trzody i drobiu, ograniczenia w eksporcie).
Z analiz Ekspertów Euler Hermes wynika, że żywność jest bardzo dużą, a więc i bardzo zróżnicowana grupą produktów, także w zakresie kształtowania się cen. Są produkty, które w Polsce drożały szybciej, niż średnia unijna – np. mąka zdrożała w Polsce o 5,3% r/r (I kw 2021 – Eurostat), podczas gdy w UE o 1,8%, chleb w Polsce podrożał o 5,8% a w UE o 1,7%, świeże mleko o 3,8% podczas gdy w UE o 1,1%. Tym niemniej za tymi wzrostami cen stały duże wzrosty cen zbóż, więc wyższe ceny produktów nie zawsze rekompensują wzrost kosztów produkcji o czym świadczy liczna grupa, bo 57 niewypłacalności producentów podstawowych art. spożywczych oraz przetwórców żywności, m.in. mięsa oraz sektora ciastkarsko-piekarniczego, produkcji napojów czy nabiału. Co prawda znaczny wzrost cen zbóż miał charakter powszechny, obejmujący nie tylko Polskę, ale charakterystyczna dla Polski była za to skala podwyżek cen energii i usług komunalnych, skala problemów ze zbytem (powszechność chorób drobiu i trzody – nadpodaż na rynku, w związku z czym ceny spadły), wzrost podatków pośrednich (cukrowy, reklamowy, handlowy – wobec koncentracji handlu i sztywnych, długotrwałych umów z sieciami zmiany kosztów przerzucane na dostawców). Generalnie skala produkcji spożywczej w Polsce, jej proeksportowy charakter sprawiła, iż polski sektor mięsny czy owoców (i np. napojów) boleśniej niż w wielu innych krajach odczuły nadprodukcję na skutek utrudnień w transporcie towarów, a zwłaszcza zamknięcia hotelarstwa i gastronomii. Stąd wzrost cen napojów o 6,2% r/r wydaje się duży, ale i tak w obawie o spadający popyt nie oddaje skali wzrostu kosztów na skutek podatku cukrowego. Polski eksport żywności nabrał dynamiki dzięki konkurowaniu ceną (dotyczy to przede wszystkim mięsa, ale nie tylko), a zatem zdolność do podnoszenia cen w eksporcie mamy wprost uzależnioną od zdolności do ich podnoszenia przez zachodnich konkurentów polskich eksporterów, co wkrótce może być faktem. Tymczasem, pomimo odczuć konsumentów dynamika cen żywności r/r na koniec I kwartału uległa osłabieniu i w rezultacie ceny żywności en bloc były podobne jak przed rokiem (poza wspomnianymi napojami). Nadzieję na zwiększenie siły cenowej polskiego sektora spożywczego daje to, iż wzrost cen wydaje się dopiero rozkręcać – po spadkach na przestrzeni ubiegłego roku wzrost cen żywności miał miejsce pw. w marcu (+3,3% w stosunku do grudnia 2020). Podobnie zresztą m.in. w budownictwie – pomimo hossy na rynku nieruchomości, ceny materiałów i robocizny rosły w 2020 roku umiarkowanie, aby przyspieszyć dopiero zdecydowanie w I kwartale 2021 roku (tempo wzrostu cen trzykrotnie wyższe niż przed rokiem). Budownictwo – jego siła cenowa w Polsce to nasza lokalna specyfika, pochodna zarówno kontynuowania prac w sektorze pomimo lockdownów, jak i popytu – wielu inwestycji infrastrukturalnych jak również dużego popytu na rynku nieruchomości mieszkalnych (lokata w obliczu inflacji). Słabsza niż na Zachodzie sytuacja sektora firm włókienniczych i tekstylnych w Polsce znajduje potwierdzenie w liczbach: otwarcie gospodarki zwiększyło obroty handlu, ale nie wydaje się aby tekstylia i obuwie mogły liczyć na długotrwałą realizację odłożonego popytu, jak miało to miejsce w np. w RTV/AGD. Raczej nie – obroty wracają w tej kategorii do poziomu sprzed pandemii (wzrost sprzedaży w marcu o 93% r/r, ale…. po 50% spadku przed rokiem). Popyt nie będzie (przynajmniej chwilowo) rósł nadal w równie spektakularnym tempie, zgodnie z licznymi sondażami konsumenci są skłonni przeznaczyć zaoszczędzone środki w większym stopniu na usługi i turystykę.